Czy czołgi nie wydają Wam się bardziej wymagającymi maszynami na polu walki aniżeli samoloty? Dla mnie właśnie tak jest, bo polatać w kokpicie powietrznego „moskita” można zawsze, ale prowadzić kilkunastotonową maszynę, która swym warkotem i majestatem odstrasza przeciwników to jest właśnie to co chciałem robić w jednej z najlepszych gier MMO w jakie ostatnio grałem. Mówię tutaj o War Thunder, który z powodzeniem, aczkolwiek małymi kroczkami odbiera piedestał grze o czołgach od Wargaming, czyli World of Tanks. Już porównując same walki samolotów to War Thunder o głowę bije rywala – War of Warplanes.
Ale my tutaj dziś mamy mówić o czołgach, tak więc przedstawiam Wam War Thunder: Ground Forces, grę która obecnie stawia pierwsze kroki w zawodowym niszczeniu tanków. Czy ma ona szansę rywalizować z gigantem jakim jest World of Tanks?
I tutaj zaczynamy wszelkie rozważania i porównania, ale wiem jedno, po kilku dniach zabawy w Ground Force nie zmusi mnie nikt do powrotu do WoT. Choćbyście mnie wołami ciągnęli to nie dam się!
Póki co w wersji beta nie ma do wyboru zbyt wielu czołgów i pod tym względem wygrywa World of Tanks, gdzie znajdziemy już kilkadziesiąt tych metalowych potworów. To jeden plus na koncie WoT. Ale cała reszta zdecydowania przemawia na korzyść World of Tanks.
Na pierwszy rzut przyjrzymy się grze od strony graficznej. Już samo modelowanie czołgów to wyraz prawdziwego kunsztu artystycznego. Podczas ich kreowania starano się oddać jak najwięcej detali, nałożyć realistyczne tekstury – i wiecie co? Udało się w 100%. Najbardziej zadziwiło mnie to, że gdy jechałem swoją maszyną po różnym podłożu to gąsienice i koła zachowywały się jak w prawdziwym czołgu. Wszelkie wygięcia, szybkość kręcenia się kół – boże jak oni to zrobili? A teraz bum i strzelam, mamy dym, mamy efekty specjalne, a nawet odrzut. Jedziemy dalej i daje się praktycznie odczuć zapach spali, słychać warkot silnika, no cud miód i orzeszki. Powiem to szczerze, War Thunder: Ground Forces to jedna i jedyna taka gra o walkach czołgów od której nie potrafiłem się oderwać nawet przy mocnym ciśnieniu na potrzeby fizjologiczne. Otoczenie wygląda pięknie i tutaj byłem ciekawy co zobaczę po zbliżeniu – zaskoczyłem się, wyglądało to wszystko jeszcze piękniej.
Przyjrzyjmy się teraz mapom, wiele różnych wersji, różne podłoża, przeszkody czy obiekty i patrzę dalej widzę czołg, widzę go bo jest w moim zasięgu widzenia, nie może się ukryć, nie ma tricków, nie wyjeżdża mi on znienacka, a sami wiecie jak sprawa się ma w przypadku World of Tanks? Tutaj Ground Forces zdobywa pierwsze trofeum i ciężko konkurencji będzie je odzyskać.
Dodatkowo dzięki temu, że to co widzimy to widzimy, gra wprowadza nowe wyzwania, bo jeśli nie rozglądamy się dość uważnie to po prostu giniemy, nikt nie pokaże Nam wielką strzałką „o tutaj masz wroga”. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, inaczej kaput.
Aha, a kojarzycie punkty życia z World of Tanks i te ciągłe próby trafienia konkretnego czołgu w określony punkt? Tragedia Wam powiem, bo w Ground Force mamy w tym aspekcie o wiele więcej realizmu. Otóż jeśli trafimy czołg to robi on harakiri załodze, albo jednym trafieniem w silnik niszczymy nawet całą maszynę. Nie musimy zastanawiać się jaką grubość ma pancerz z przodu czy na wieżyczce. Bo czy podczas wojny ktokolwiek o tym myślał? Nie! Pomyślcie, że jedziecie średniej klasy czołgiem i możecie całkowicie wyeliminować z gry ciężki opancerzony wóz tylko JEDNYM strzałem – ja celowałem jak zawsze w silnik, co równoważne jest z pożarem, śmiercią załogi itd.
Tym samym Gaijin łącząc realistyczne pole widzenia i zabójczy dla czołgów ostrzał zmienia Ground Forces w grę pełną agresji o ofensywy, ale kto komu broni czaić się na przeciwnika w okolicznych krzakach. No nikt, więc do dzieła…
Kolejną mocną stroną War Thunder jest połączenie walki, w której uczestniczą samoloty z walką czołgów. Nie ukrywam, że widziałem mapy, gdzie można było jedynie wjechać czołgami, ale jest także wiele map, które zapraszają czołgistów jak i lotników do wspólnej zabawy. I teraz wszyscy trzęsą portkami bo jakże wielką przewagę ma nad czołgiem samolot wyposażony w odpowiednie bomby. Jednak tutaj kłania się walka drużynowa bo na takich koedukacyjnych mapach jest większa strefa dla działań samolotów i zanim dolecą do czołgów zajmuje nieco czasu. W tym właśnie czasie wzywamy sojuszników i ich floty myśliwców. A zadaniem takiego wsparcia będzie powstrzymanie wrogich jednostek zanim dotrą do miejsca, gdzie toczą się walki czołgów. Tym samym wybijcie sobie samodzielną zabawę kompletnie z głowy.
Gra od Gaijin – War Thunder: Ground Forces według mnie raz na zawsze zakończy erę dominacji World of Tanks i nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady, a wystarczy spojrzeć jak Wargaming wciska na szybko kolejne nowości z obawy przed kradzieżą graczy przez konkurencję. Białorusini będą musieli nieźle się napracować, aby nie oddać zbyt dużego kawałka tortu, ale przecież każdy z Nas chce prawdziwej gry o czołgach, więc Ground Forces jest lekiem „na całe zło”.