War of Mercenaries jest jedną z najnowszych gier strategicznych na Facebooku, w której główną funkcję pełni nasze miasto, jednym słowem przeważają tutaj cechy gier city building. Jednak to nie wszystko, ale widać, że w wielu grach ostatnio zaczęto wracać do stylu tower defense, który również w dziś opisywanej aplikacji znalazł swoje miejsce. Za stworzenie gry odpowiada studio Peak Games, które już kiedyś oferowało nam między innymi gry takie jak N.E.W Battles i Lost Bubble.
Recenzja gry War of Mercenaries
Jak już wspomniałem na początku skupiono tutaj wielką uwagę na budowaniu miasta, ale szczerze mówiąc nie oczekujcie po tej funkcji zbyt dużo, nie ma tu nic oryginalnego. NA wielki plus zasługuje to, że podczas tryby budowania nie ma wyznaczonych siatek i kwadratów na kolejne budynki co nie ogranicza w żaden sposób naszej wyobraźni. Jednak mimo że początek wydaje się być niemalże idealny to nie unikniemy klastrowego układu w dalszym etapie gry. Możliwe, że uznaliście mnie teraz za wybrednego, albo myślicie, że wymagam zbyt wiele po grach na Facebooku, ale prawda jest taka, że widziałem lepsze produkcje, no ale nie da się ukryć faktu, że było także sporo gorszych. Jednak, gdyby ktoś postarał się, aby postacie i budynki doposażyć w dodatkowe detale, udostępnić nam większą głębię to wszystko to mogłoby być bardziej interesujące. W rzeczywistości co mamy? Domy, młyny, wieże i baraki są tak mikroskopijne i niewyraźne, że tylko ratuje nas przy ich rozpoznawaniu najeżdżanie myszką i czytanie opisanych przy nich tagów. Dodatkowo, mimo że gra oferuje nam tuziny najemników to i tak nie zobaczycie między nimi jakiś specjalnych różnic wizualnych.
Póki co jedna rzecz w War of Mercenaries, która mnie zachwyciła to muzyka i dźwięki w tle, które doskonale spełniają swoje zadanie. Gdy nie wysyłamy aktualnie swoich wojsk na grabieże słychać uderzenia młotów, łopaty, a to wszystko świetnie jest połączone z melodyjną muzyką, która podkręca nieco ten subtelny klimat zgiełku. Kiedy jednak ruszymy do walki słychać gburowate okrzyki wojenne, echa wyburzeń jak i w tym wszystkim również da się wyłapać dźwięki przelewanej krwi.
Sam gameplay nie oferuje nam zbyt wiele nowych rzeczy, ale mimo to gra jest nawet przyjemna, widać, że miejscami deweloper podjął wiele prób wzbogacenia rozgrywki o ciekawe misje i inne istotne kwestie. Naszym głównym celem jest zbudowanie wielkiej i dobrze prosperującej osady, mamy mnóstwo opcji pozwalających nam na dowolny, według naszego uznania rozkwit imperium. Jednak jak to bywa w takich grach potrzebujemy sporej ilości materiałów na każdą budowę, użyjemy zarówno drewna, żelaza czy kamienia, które pozyskamy zarówno z lasów jak i licznych kopalń położonych w okolicach naszego miasta.
Jednak surowce w przeglądarkowej grze War of Mercenaries nie przypływają na nasze konta zbyt szybko, więc nie uda nam się zbudować od razu wszystkiego. Większą ilość materiałów budowlanych możemy pozyskać za pomocą zadań. Kiedy nasze miasto znajduje się w początkowej fazie rozwoju, co oznacza, że jeszcze nie ma żadnych wież obronnych, strażniczych etc. to dość łatwo jest przygotować się do walki przeciwko tak słabo strzeżonemu miastu. Jednakże jeśli nasz cel jest silnie strzeżony przez setki najemników i widzimy wiele ośrodków obronnych to lepiej takiego przeciwnika zostawić w spokoju. Oczywiście najlepiej przed każdym działaniem zabezpieczyć jak najmocniej swoje miasto, bo wyobraźcie sobie sytuacje: wylogowujecie się, idziecie do szkoły czy pracy, wracacie, a tu okazuje się, że sąsiad właśnie zmiótł całą Waszą bazę z powierzchni ziemi. Można się wkurzyć.
Mówiąc o obronie to mamy tutaj mnóstwo struktur obronnych do zbudowania, ale nie wszystkie będą dostępne jednocześnie. Za każdym razem jak będziemy wchodzić na wyższy poziom to odblokuje nam się coś nowego, a jak to zwykle bywa levelowanie wymaga doświadczenia, a co za tym idzie musimy wykonywać zadania i budować określone, jak i również przydatne, budynki.
War of Mercenaries wciąż należy do grupy tradycyjnych gier city building i ma duże szansę osiągnąć tytuł jednej z najlepszej gry strategicznej na Facebooku, choć jeśli chodzi o grafikę to twórcy mogli w to włożyć więcej serca.