Murder in Provence, czyli nowa gra na Facebooku w stylu popularnych „ukrywanek” hidden object, opowiada nam historię młodej kobiety poszukującej siostry w południowej Francji. Prawdopodobnie zostalibyśmy wplątani w jakąś wielką aferę z morderstwem w tle, ale zostajemy na początek zalewni scenami w poszukiwaniu ukrytych obiektów, nakłanianiem do transakcentacji, narzuca nam się niepotrzebne dialogi (kto je w ogóle czyta?), jak i ciągle nakłaniani jesteśmy do zapraszania nowych znajomych, więc większość czasu zajmuje nam w grze wyłączanie kolejnych okienek…Po pewnym czasie krzyczymy „ów” i przychodzi czas na zabawę, ale do czasu, gdy cały cykl okienkowy zaczyna się powtarzać.
Murder in Provence to w sumie kolejne, niewielkie epizody połączone nieprzemyślaną do końca historią mającą za zadanie jakoś zespolić całość, ale po pewnym czasie staje się irytująca i po prostu przeszkadza. Dodatkowo, aby zagrać musimy pozbyć się nieco energii, a ta jak doskonale każdemu wiadomo po prostu uwielbia znikać w zadziwiająco szybkim tempie z Naszych kont. Potraktujcie to jak puzzle, rzuca nam się nazwę (w akcję rusza translator) i musimy jak najszybciej znaleźć wskazywany przedmiot na statycznym zdjęciu przed nami. W sumie nic nowego tutaj nie znajdziecie czego byście nie widzieli w podobnych tytułach.
Jakby to powiedzieć, aby nikogo nie urazić z twórców – jest to niezbyt wyszukana gra, niezbyt też trudna, mamy kilka wyrazów, nazw przedmiotów do odszukania, a po odkliknięciu kilku pokazują nam się kolejne. Jednak najśmieszniejsze jest to, że przedmioty są tak ułożone jakby nikt nie starał się ich zbytnio ukrywać. Czasem miałem wrażenie, że klikając w jedną czwartą planszy mogę odszukać wszystko i chodzi tu o bezmyślne kliknięcia. Oczywiście liczy się tutaj czas, im szybciej tym lepiej, a my dostajemy za to więcej monet – prosto i … nudno.
Po ciężkim śledztwie z przymrużeniem oka możemy przejść do serii mini gier, które zarówno wykonaniem jak i poziomem skomplikowania przypominają typowe, tygodniowe puzzle w magazynie dla dzieci. Jeśli nie będziemy mogli rozwiązać prezentowanej zagadki to za monety możemy kupować trzy kolejne podpowiedzi, ale po co, te zagadki są dziecinnie proste. No pytam się po co? Skoro Murder in Provence oferuje nam kilka odpowiedzi, zazwyczaj 3 do wyboru, gdzie jedna jest właściwa to możemy w razie błędu odświeżyć grę, przeżyć to ładowanie się początkowych okienek i zgadywać ponownie, tym razem z 50% szansą.
W grze czterema głównymi walutami są monety, energia i gwiazdy jak i gotówka, a każdą z nich można w naprawdę niewielkich ilościach otrzymać podczas normalnej gry, a po większe ilości musicie udać się do sklepu, gdzie pochłonięta zostanie Wasza prawdziwa kasa. Monet używamy do kupowania podpowiedzi w scenach z ukrytymi obiektami, podczas gdy gwiazdki dają nam dostęp do nowych układanek. Energia odnawia się automatycznie po pewnym czasie i pozwala nam ogólnie wchodzić do kolejnych scen, więc bez niej zabawa nie jest możliwa. Jak chcemy cokolwiek odblokować, przyśpieszyć używamy do tego cash, ale czy chce ktoś za taki shit płacić?
Morderstwo w Prowansji (Murder in Provence) jawi się jako bardzo niechlujna gra. Samo granie jest niewygodne, o pisaniu nie wspomnę, a mini gry – no dajcie spokój, moja trzymiesięczna córka sobie z nimi poradzi. Praktycznie na każdym kroku widoczne są kolejne potknięcia podczas tworzenia, widać ktoś chciał dobrze, ale że robiono coś na szybko to wyszło jak „zawsze”. Zagracie? Na pewno nie;)