Jeszcze jakiś czas temu, seria Brothers in Arms była tym, co poleciłbym spokojnie graczom szukającym dobrej strzelanki na konsole. Jednak trzecia część owej serii (Brothers in Arms 3: Sons of War), która właśnie została wydana na urządzeniach mobilnych znacznie odbiega od dwóch starszych braci, których mieliśmy okazję poznać już nieco wcześniej.

Osobiście przejadły mi się gry osadzone w czasach drugiej wojny światowej, to ciągłe zabijanie Niemców, moim zdaniem czas już chyba odpuścić generowanie w ludziach nadmiernej agresji to tego narodu, przecież obecne pokolenia nie odpowiadają za winy ojców czy dziadków.

Ale wracając do samej gry również w rozgrywce nie mogę doszukać się jakiś innowacji, wprawdzie system peek-and-fire sprawdza się tutaj doskonale to jakoś mnie nie przekonuje. Możemy schować się za byle czym, czymś co jest odpowiednio wysokie i pozwoli nam uniknąć przenikliwego wzroku przeciwnika.

Efektowne animacje podczas zabijania to nie wszystko

Następnie po przytuleniu się do mury, czy innego przedmiotu możemy systematycznie używając broni eliminować kolejnych wrogów. Na koniec, gdy zabijamy tego ostatniego, widzimy wjazd kamery, która podąża za kulą prezentując nam dokładnie gdzie trafiamy ostatniego Niemca. Innowacyjne? Bzdura? Mało realistyczne jest także to, że przeciwnik nie zauważa nas (pomimo strzałów) dopóki nie wychylimy się na dłużej zza przeszkody. Jestem ciekawy czy twórcy gry chcieliby przetestować w realnym świecie wymyśloną mechanikę. Pewnie leżeli by po minucie z kulą w głowie zastanawiając się „jak oni nas wykryli?”. Śmieszne.

Brothers in Arms 3 nie powiem, wygląda ciekawie, aczkolwiek same ruchy postaci, które wyglądają jakby mysz uwięziła się w beczce z kisielem, nie porywają zbytnio jak i nie zachęcają do dalszej zabawy, brak mi tutaj jakkolwiek jakiejś dynamiki. Dodatkowo, choć nie wiem czy to normalne czy może niedopatrzenie, w trakcie walki jeśli nas oflankuje wróg to nie mamy możliwości przesunąć kamery tak, aby móc oddać strzał obronny, tym samym jesteśmy skończeni.

Czy tak wygląda normalne celowanie do przeciwnika?

Kontrola również pozostawia wiele do życzenia. Z lewej strony mamy joystick, którym sterujemy ruchami postaci, w prawo, lewo, możemy iść do przodu i do tyłu, a po przeciwnej stronie mamy button pozwalający nam strzelać. Problem jest wtedy, gdy już szykujemy się do strzału, ale musimy wycelować i niejednokrotnie system okazywał się na tyle „nie czuły”, że używając joysticka zamiast wycelować to postać wychodziła zza kryjówki i odsłaniała się przeciwnikowi, byłem dosłownie wystawiony jak oskubana kura na rosół.

Kolejnym problemem w Brothers in Arms 3 są zbyt krótkie rundy, w których oddamy jeden strzał i koniec. Tym samym więcej marnowałem czasu na przeładowywanie gry do kolejnych poziomów niż na samą grę. Jednak to jeszcze nic, wchodząc na daną misję częstym przerywnikiem są oferty jakie można kupić za walutę premium. Osobiście rozumiem twórców gier, którzy chcą zarobić, ale robić to w tak nachalny sposób? To już lekka przesada, nie dość że marnuje czas na krótkich poziomach to jeszcze mogę zrobić sobie kanapkę w trakcie misji bo właśnie wydawca przedstawia mi propozycje „do odrzucenia”. Po wyłączeniu takich ofert czar pryska, misja staje się kolejnym ochłapem.

Nieco całą zabawę ratują akcje z nożem, którym natychmiast zabijamy wroga jak i bazooka, która jednym strzałem likwiduje wozy pancerne. Wtedy człowiek czuje, że żyje ale jakoś skoczył mi poziom agresji, więc gry nie polecam dla dzieci i najmłodszych.

Podsumowując, gra Brothers in Arms 3: Sons of War wydaje się być ostatnim oddechem całej serii Brothers in Arms. Potencjał był ogromny, ale niestety został całkowicie zaprzepaszczony przez kisielowate ruchy, narzucane ulepszenia i brak jakiejkolwiek historii, które jest podstawą tego, aby wciągnąć gracza bez reszty do zabawy.